Od dnia najniższej wyceny akcji w 2009 roku minęło właśnie 5 lat; taka sytuacja zdarzyła się tylko 5 razy w historii amerykańskiej giełdy. Indeksy giełdowe w USA są na historycznych maksimach (z wyłączeniem indeksu Nasdaq), a średnie tempo wzrostu indeksu SP500 wyniosło w tym czasie aż 25% rocznie. To powoduje, że rośnie strach przed krachem na giełdzie.
Czy koniec hossy jest już bliski? To pytanie zadaje sobie coraz więcej analityków i komentatorów. W związku z tym zadaje je sobie również coraz więcej inwestorów.
Oczywiście każdy z nas wie, że prognozy mają to do siebie, że lubią się nie sprawdzać. Warto jednak zdawać sobie sprawę z tego, że wyjątkowo rzadko się sprawdzają, jeśli chodzi zmianę długoterminowych trendów – końca wieloletniej hossy lub bessy.
Dlatego właśnie zazwyczaj blisko punktu zero – zmiany długoterminowego trendu – większość osób jest pogrążona albo w totalnym pesymizmie, albo w euforii, czyli PO PROSTU SIĘ MYLI.
Czy teraz gdziekolwiek na świecie panuje euforia?
Chyba nie. Pojawiają się co najwyżej ostrzeżenia przed ryzykiem co najmniej głębokiej korekty.
Powołajmy się na przykłady z najbliższej przyszłości.
Cofnijmy się do 2006 roku. Już wówczas wskazywano na ryzyko inwestycyjne i ryzyko krachu na giełdzie w Stanach (dla przypomnienia krach nastąpił rok później). Słusznie wskazywano na problem złej jakości kredytów hipotetycznych. Chociaż większość ekonomistów była przekonana o nieuchronnym krachu, nie doszło do niego w tamtych chwilach. Na początku 2007 roku czytałem wywiad w jednej z naszych gazet z analitykiem z Holandii, z którego zapamiętałem jedną opinię: „Gospodarka Stanów jest nieprawdopodobnie silna, skoro nic sobie nie robi z problemu kiepskiej jakości kredytów hipotetycznych”. Dzisiaj wiemy, że taki wniosek był błędny, a wręcz śmieszny.
Na naszym rodzimym podwórku zawodowi „wróżbici rynkowi” już w połowie 2005 roku przewidywali krach na GPW, powołując się na wcześniejsze doświadczenia, z których wynikało, że w Polsce hossa na giełdzie nie trwała nigdy dłużej niż 1,5 roku, a wówczas minęły już dwa lata (od marca 2003 roku). I co się okazało? Hossa trwała kolejne dwa lata. A jakie panowały opinie dwa lata później? Euforia – Polska okazała się gospodarzem Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej w 2012 roku i od razu ogłoszono, że czeka nas kolejnych kilka lat hossy – powyższa opinia pojawiła się na dwa miesiące przed krachem.
A jak wyglądało „wróżbiarstwo” dotyczące końca bessy? Już w połowie 2008 roku uznano, że akcje są tak tanie, że tańsze być nie mogą. We wrześniu 2008 roku Warren Buffett obkupił się w akcje banków irlandzkich, inwestował w ropę (kupując ją po najwyższych cenach). W marcu 2009, na samym dnie bessy, napisał, że się pomylił (akcje zakupionych banków spadły o kolejne kilkadziesiąt procent, ropa była tańsza o ponad połowę) i że nie widzi żadnych szans na poprawę sytuacji w 2009 roku!
Pięć lat hossy w Stanach to bardzo długo. Pytania o to, jak długo jeszcze potrwa, są naturalne. Te pytania towarzyszą nam już od 2011 roku i odpowiedzi wciąż brak. Chociaż trudno to sobie wyobrazić, ale wzrosty mogą trwać kolejne pięć lat, bo z zasady trend giełdowy jest nieprzewidywalny.
I to ryzyko również warto brać pod uwagę przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych.
Gdy czytamy prognozy w stylu: „hossa się skończyła” lub „koniec bessy”, to zawsze warto pamiętać, że w większości przypadków wygłaszającemu je chodzi o to, aby później być uznanym za tego, „który przewidział koniec bessy/hossy”.
Koszt takich niesprawdzonych prognoz – ponoszony przez tysiące inwestorów – tych osób zapewne nie obchodzi, bo przecież gdyby brały go pod uwagę, to nigdy takiej prognozy nie ośmieliłyby się upubliczniać.
notatka pochodzi ze strony www.unionklub.pl
Komentarze